2013/09/04

Daleko-wschodnio...

Nigdy nie byłam fanką boysbandów, chociaż wszelkimi stronami dobijały się z rynku muzycznego, najczęściej anglojęzycznego, więc chcąc, nie chcąc przesłuchało się trochę ich muzyki. Kiedyś byli to Backstreet Boys, N-Sync (którego efektem jest mój przyszły kochanek Justin Timberlake) czy Westlife. Później moda na ten typ grup muzycznych powrócił i pojawili się Jonas Brothers i One Direction. Ale to nie to, bo Ameryka nie może robić tego samego 2 razy w ten sam sposób. Najlepszy moim zdaniem, albo raczej najciekawszy, rynek boysbandowy jest obecnie w Japonii i Korei. Ci ostatni są mistrzami w przyglądaniu się amerykańskiemu i tworzeniu własnego towaru.





Prosty przykład: włączam pierwszą lepszą playlistę, na którą trafiłam znając jeden zespół - Block B. Okazuje się, że są tam nie tylko aż 2 utwory mojego zespołu, ale w zamian dostaję 50 innych (i nie ma Gangnam Style). W każdym z nich dostaję to, czym powinien charakteryzować się idealny zespól: świetną choreografię i przystojnych chłopaków (mrrr), od których trudno mi oderwać oczy. Nie, nie dlatego, że paradują z obnażonymi torsami i głaszczą półnagie, powyginane kobiety w erotycznych pozach. Tu przychodzi mi do głowy wspomnienie ostatniego rozdania nagród MTV, gdzie główną "atrakcją" wieczoru stał się frywolny występ młodej piosenkarki, w trakcie którego publiczność nie wiedziała jak zareagować na ten pokaz. Też miałam problem z tym, żeby zrozumieć to co widziałam na nagraniu, które miało kilka milionów wyświetleń.




Wracając do moich chłopców, są oni przeróżnie ubrani, bo zależnie od tego co grają, ale nie spotkałam się w żadnym teledysku z przesadną erotyką, która coraz bardziej mnie drażni w zachodniej muzyce. Można oczywiście dyskutować kwestionując orientację seksualną zadbanych i wymuskanych młodych mężczyzn i mówić, że tacy pedzie jak Justin Bieber podobają się tylko małolatom z gimbazy i to nie jest prawdziwa muzyka. Wiem, że najczęściej są oni specjalnie wybrani i wyszkoleni aby zostać gwiazdą muzyki pop, a teksty nie są wyszukane, ale nie muszą 100 razy w ciągu jednej piosenki łapać się za przyrodzenie, żeby... hm w właściwie to nie wiem po co się to robi na scenie. Złośliwi dodali by, że po prostu nie mają za co złapać...Dobra, już dam spokój.



Wygrywają swoimi chwytliwymi kawałkami i umiejętnościami, których często brakuje amerykańskim gwiazdkom, a to, że niektórzy mają bardzo dziewczęcą urodę, a inni mocny makijaż jest najmniejszym problemem ;)
Słuchać i nie marudzić! :D

Buziaki :* :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz