2013/04/15

„Pierdolisz się, czy trzeba z Tobą chodzić?”


Nie, nie, to nic z tych rzeczy, powiem na początku. Tytuł tego wpisu stanowi wypowiedź jednego z głównych bohaterów filmu, o którym chcę Wam dziś opowiedzieć. Teraz pozwolę sobie zacytować dobre wyjaśnienie tych słów, na które natknęłam się w sieci:

„ Tekst ten dobrze oddaje “brud” bohaterów tego obrazu, tak jak i ohydę roboty, którą wykonują faceci pracujący w drogówce.
Oddaje w pełni świat, o którym opowiada. A nie jest to świat ani taki, który się “lubi”, ani taki o którym człowiek mógłby powiedzieć, że przyjemnie jest mu w nim żyć. Ale za to jest PRAWDZIWY.”
(źródło: projektmatka.com)




Wojciech Smarzowski po raz kolejny, skutecznie i mocno prowokuje, zaskakuje, pokazuje nam to, czego nie chcemy głośno powiedzieć. Zostawia w oszołomieniu. „Wesele”, „Dom Zły”, „Róża” a teraz „Drogówka” to jak najbardziej kino kontrowersyjne, czyli to, czego Wojtek nigdy nie ma dość. Ostentacyjny, bulwersujący, jakże realistycznie prawdziwy. Zabawny – śmiejemy się, ale naprawdę jest to śmiech przez łzy, nad tym, co dzieje się w ukochanej Polsce.

Obraz świata jaki wyłania się z „Drogówki” nie pozostawia złudzeń. Wszystko jest na sprzedaż, świętości zostały brutalnie zdeptane, a wartości przepadły razem z policyjnym honorem. Korupcja. Łapówkarstwo. Kradzieże. Afery. Finansowe przekręty. Gwałty. Sutenerstwo. Smarzowski bez skrupułów odziera z nadziei. Zmierzamy do samozagłady, a ta z kolei jest nieunikniona.

„Drogówka” jest brutalna i to uderza najbardziej. „Zwierzęce” zachowania, mnożące się chamstwo, wulgaryzmy, będące najskuteczniejszą formą komunikacji międzyludzkiej i sytuacje uderzające prawie tak samo mocno, jak piłeczka kauczukowa – za pomocą tych zabiegów kreowany jest świat w jakim przyszło nam żyć. Na nasze nieszczęście.

Moment czasowy jaki został uchwycony w filmie odnosi się do sytuacji sprzed kilku lat wstecz, kiedy korupcja zbierała obfite żniwo wśród polskich organów władzy, na wszystkich jej szczeblach. I mimo, że obecnie jest trochę lepiej, to reżyser porusza wciąż frapujące tematy. Nadal żywe.

Podobnie jak w „Domie Złym”, tak samo w „Drogówce”, Smarzowski kończy z impetem, pokazując triumf sił ciemności, których jeden człowiek nie jest w stanie pokonać. Potrzebna jest bowiem mobilizacja całego społeczeństwa, a my nie jesteśmy jeszcze na to gotowi (czy kiedyś w ogóle będziemy?).

Sierżant Petrycki (Arkadiusz Jakubik) w scenie z tytułu 


Dla mnie ten film to zdecydowanie duże zaskoczenie i odkrycie. Na długo też zostanie mi w pamięci. Lubię takiego Smarzowskiego. Takiego chcę go oglądać. Prowokującego prawdą. Brutalnie obśmiewającego zdegenerowany organ państwowy. Wytykającego wady. Obsesyjnie rzeczywistego. Wśród zalet mogę wymienić montaż, który poprzez wstawki ujęć z amatorskich kamer jeszcze bardziej ciekawi i wciąga do fabuły. Na duży plus ode mnie, zasługuje również obsada filmu. Marian Dziędziel, Marcin Dorociński, Iza Kuna, Eryk Lubos, aż w końcu Bartłomiej Topa i Arkadiusz Jakubik, którzy podźwignęli ten film doskonale, a postać sierżanta Petryckiego (lowelasa), utkwi nie jednemu w pamięci. Tym sposobem moja nadzieja została „odżywiona”. Mamy jeszcze pokolenie zdolnych aktorów!

Na koniec jeszcze jedno… polskie dramaty żyją i mają się, o dziwo coraz lepiej. Pamiętajcie o tym wybierając się przy okazji do kina....






Ktoś był, widział? Ma inne zdanie? Chętnie wysłucham i przeczytam.
Trzymajcie się i do następnego!

Mary 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz