Wpadłam jakiś czas temu na pomysł, by stworzyć tutaj cykl "IKONY" z ciekawie spisanymi biografiami osób, które nas fascynują i inspirują swoją twórczoscią. Coś, co przedstawi je w troszkę innym świetle. Nie chcemy się ograniczać, więc będą pojawiać się tu osobowości z różnych dziedzin. W ten sposób przedstwiam wam pierwszy post z tego cyklu, poświęcony ważnej dla mnie postaci.
They're won
Lost in the city of angels
Down in the comfort of strangers, I
Found myself in the fire burned hills
In the land of a billion lights
Lost in the city of angels
Down in the comfort of strangers, I
Found myself in the fire burned hills
In the land of a billion lights
Bought my fate
Straight from hell
Second sight has paid off well
For a mother, a brother and me…”
Straight from hell
Second sight has paid off well
For a mother, a brother and me…”
City Of Angels, 30 Seconds To Mars
Kilka miesięcy temu razem ze swoim zespołem wydał czwarty w
karierze grupy album. Jak twierdzi, jest on najambitniejszym dokonaniem
zespołu, czymś przełomowym, refleksyjnym, po części rozliczeniem z
przeszłością, po części metafizyczną podróżą na nieznane muzyczne wody. Nowym
początkiem, oddechem od tego, co muzycy tworzyli do tej pory, a podążali w
rozmaitych kierunkach. Interesującym wyznaniem wydaje się jeden z singli, „City
Of Angels”. Piosenka ma bardzo biograficzny charakter, jest osobista i głęboko
ugruntowana wieloma emocjami. Jared przyznaje, że jest to dla niego ważny
utwór, ponieważ opowiada o jego życiu. Ale czy w kilku wersach da się
rzeczywiście przedstawić historię tego człowieka? Dla świata jest rockowym
muzykiem, inni pamiętają go wyłącznie jako aktora, a przecież są i tacy, którzy
znają go jako wiecznie uśmiechniętego chłopca, spełniającego się w wielu
dziedzinach życia, od malarstwa, grafiki, fotografii, do reżyserii. A kim tak
naprawdę jest? Po prostu sobą. Indywidualistą wymykającym się wszelkim zasadom.
![]() |
Z
bonami żywnościowymi w ręku.
Jared Leto jest świetnym przykładem „american dream” - mając nawet mniej
niż nic, zdobył wszystko o czym marzył. Recepta na sukces? W jego wykonaniu to
praca, praca, wiara w siebie i jeszcze raz praca. Pracuj tak ciężko, jak nikt inny, powtarza niczym mantrę.
Determinacja przyniosła wymarzony sukces. Urodzony w biednej Luizjanie 26
grudnia 1971 roku Jared, nie miał łatwego życia. Wychowywany wraz ze starszym
bratem przez nastoletnią, samotną matkę-hipiskę, wiódł cygański tryb życia,
mieszkając w Kolorado, Ameryce Południowej czy na Haiti. Jego ojciec zostawił
ich, gdy byli jeszcze małymi dziećmi i ponownie się ożenił. Zmarł niedługo
potem, a chłopcy nigdy go nie poznali. Wbrew najgorszym przesłankom, Constance
robiła wszystko, co w swojej mocy, by zapewnić dzieciom choć namiastkę
szczęśliwego dzieciństwa. Jared pamięta jak razem z bratem wdrapywali się na
obłocone brzegi Missisipi, trzymając w dłoniach bony na żywność, lecz mimo to,
byli szczęśliwi. Na święta zawsze robili sami prezenty i dopiero gdy podrośli,
zrozumieli, jak biedni byli. Leto to nazwisko, jakie Jared otrzymał od ojczyma,
który kochał i wychowywał chłopców jak własnych synów, ale i on wkrótce zmarł.
Jared wspomina, że od dziecka, gdy tylko pamięta, muzyka zawsze była w ich
domu, a matka często śpiewała w aucie i sprowadzała swoich przyjaciół,
artystów. Mając zaledwie kilka lat Leto grał już na gitarze i pianinie, a jego
brat na perkusji. To właśnie matka odkryła talent i zakrzewiła w dzieciach
ducha do muzyki oraz sztuki. W niczym ich nie ograniczała, a lekka ręka
przełożyła się również na wychowanie synów, którzy dorastając wymknęli się jej.
Lata osiemdziesiąte przyniosły wiele zmian i problemów. Amerykę zalała fala
narkotykowego biznesu oraz epidemia AIDS, a Jared przyznaje dziś, że wtedy mógł
zostać albo złodziejem, albo dilerem. Wtedy z pomocą przyszła mu sztuka. By
uchronić się przed losem, jaki spotkał większość jego kolegów, podjął studia na
University of Arts w Filadelfii, lecz szybko stwierdził, że nie jest
wystarczająco zdolny i przeniósł się do School of Visual Arts do Nowego Jorku,
gdzie dostał się na tworzenie filmów. To był strzał w dziesiątkę, tu się
odnalazł
![]() |
Zdjęcie z albumu rodzinnego. 3. urodziny Shannona, którego Constance trzyma, a Jared myszkuje na stole. |
![]() |
Od najmłodszych lat Shannon i Jared rozwijali się twórczo. |
Jeśli
masz dosyć odwagi, że by marzyć, wszystko jest możliwe.
Podczas studiów Jared spróbował aktorstwa i walczył o to, by pokazać
siebie jako aktora. W tym celu przeniósł się do Los Angeles, wytrwale walcząc.
Zapał po raz kolejny się opłacił, bo w 1994 został zauważony i otrzymał rolę w
młodzieżowym serialu „Moje tak zwane życie”, emitowanym przez MTV. W ciągu roku
serial zyskał niesamowitą popularność, a w roku 1996 i 1997 Jared został
wybrany jednym z „50 Najpiękniejszych Ludzi”. Leto stał się rozpoznawalny, a o
to zabiegał. Na fali sukcesu pojawił się w filmach „Skrawki życia”, „Ostatnie
takie lato”, „Ulice Strachu” czy „Cienka czerwona linia”. W miarę rosnącej
popularności i przy coraz większej liczbie tytułów na aktorskim koncie, Leto
zyskał swobodę i uświadomił sobie, że nie zawsze warto brać to, co mu oferują,
a sprytniej jest skupić się mniejszych rolach u znaczących reżyserów. Tym
sposobem zagrał kontrowersyjną rolę w „Podziemnym kręgu”, pojawił się w
„American Psycho” i rewelacyjnym „Requiem dla snu”, które przyniosły mu realną
sławę i uznanie. Jared już wtedy wiedział, że bycie dobrym aktorem wymaga
czegoś więcej niż wyuczonego tekstu.
Grając w „Requiem…” radykalnie schudł,
na czas zdjęć zrezygnował z cukru i seksu, by zrozumieć istotę nałogu
oraz przez dwa tygodnie żył z nowojorskimi narkomanami. Wzbudził sensację.
Kolejnym takim wyzwaniem była rola w „Rozdziale 27”, gdzie zagrał zabójcę
Lennona (do tego filmu przytył ponad trzydzieści kilogramów i nabawił się
poważnych problemów zdrowotnych). Od tego momentu w Hollywood był kojarzony z
rolami niekonwencjonalnymi, co potwierdził występując w skomplikowanym obrazie
„Mr. Nobody”. W końcu pokazał światu prawdziwego siebie, indywidualistę jakim
był od dziecka. Jeśli wszyscy szli w prawo, on musiał iść w lewo, gdy ktoś
stawiał mu granicę, on ją przekraczał, a gdy świat zabiegał o niego jako aktora
- on skupił się na muzyce, która jest częścią jego samego, zostawiając świat
filmu na sześć lat. Mogłoby się wydawać, że w sezonowym Hollywood tak długa
przerwa to wyrok. Jednak nie dla Jareda, który powrócił w tym roku, w
wchodzącym na ekrany kin, fenomenalnym dramacie „Dallas Buyers Club”. Leto
wciela się w nim w transseksualną kobietę, Rayon i znów poświęca dla roli (po
raz kolejny schudł około osiemnastu kilogramów, wydepilował swoje ciało,
chodził na szpilkach). Co mówi o metamorfozie? „Odnajduje się uczucia, takie jak pragnienie bycia
kochanym” mówi, „Uwielbiam jej urok, wdzięk i beztroskę. Prochy dawały jej spełnienie,
pozwalały na bycie taką jaką chciała być. Uważam, że stopniowo odkrywała
siebie, więc dawało to wiele radości by się zgłębić w jej osobowość”. Krytycy
już okrzyknęli Rayon rolą życia dla Jareda, a przełamujący popis aktorski może
przynieść mu pierwszego w życiu Oscara.
![]() |
Jared jako Rayon, dając aktorski popis w Dallas Buyers Club. |
Bądź kim chcesz - pieprz opinię innych. Nie bądź jednym z
tych stereotypowych ludzi.
Poza
aktorstwem, które było sposobem na życie, Jared poświęcił się muzyce, ona była
dla niego prawdziwym przeznaczeniem. Po pierwszych sukcesach aktorskich, razem
z bratem w 1998 roku założyli 30 Seconds To Mars, a nieśmiały wówczas Jared
stanął na froncie. Rodzinny projekt z czasem zmienił się w przyjacielski
zespół, grający zbuntowanego rocka, a sami muzycy odnaleźli siebie. W 2002 roku
ukazała się debiutancka płyta zespołu, jednak jej premiera zbiegła się z
obchodami tragedii 11 września, co położyło się echem na premierze. Drugi
krążek „A Beautiful Lie” wyszedł w 2005 roku i stał się hitem, sprzedanym w
dwóch milionach egzemplarzy. Zespół otrzymał pierwsze poważne nagrody i ruszył
w trasę. W świecie muzycznym zrobiło się głośno za sprawą trzech promujących album
singli: „A Beautiful Lie” (jako pierwszy zespół nakręcili teledysk na
Grenlandii), „The Kill” (teledysk nawiązywał do „Lśnienia” i zyskał ogromną
popularność w MTV) oraz „From Yesterday”
(jako pierwszy amerykański zespół nakręcili teledysk w Zakazanym Mieście, w
Chinach). Po sukcesie jaki odniósł drugi album, wydawać mogłoby się, że zespół
nieźle zarobił, ale prawda była inna. 30 Seconds To Mars padło ofiarą EMI,
która nie zapłaciła artystom ani grosza. Gdy postanowili więc odejść, zostali
pozwani na trzydzieści milionów dolarów. Wytwórnia liczyła, że to zmusi zespół
do siedzenia cicho i nagrania kolejnej płyty, podczas gdy sama miała poważne
problemy. Buntownicza natura Jareda w żaden sposób nie mogła przystać na taki
cios, a jako lider formacji musiał być oparciem dla reszty zespołu, która
zdecydowała się podjąć walkę. Wszystko na co do tej pory ciężko pracowali i co
osiągnęli, a także marzenia, mogły zostać im brutalnie odebrane. Dla Leto,
który w swoim życiu nigdy przystawał na konformizm, walka z wytwórnią była
jedyną opcją, która dawała mu szansę na zachowanie bezcennej artystycznej
niezależności. Wraz z zespołem sfinansował budowę studia nagraniowego w swoim
domu, gdzie stworzył trzeci album, wydany w 2009 roku, o jakże znaczącej nazwie
„This Is War”. Po ponad roku zmagań EMI w końcu odpuściło i przystało na
warunki postawione przez 30 Seconds To Mars, a zespół udokumentował spór z
Virgin Records filmem „Artifact”. Zapał, determinacja, dążenie do celu, wiara w
marzenia i świadomość, kiedy odpuścić, sprawiły, że zespół znów był na
szczycie, a trasa promująca trzecią płytę w 2011 została zapisana w księdze
rekordów Guinnessa, licząc trzysta koncertów w ciągu dwóch lat. W maju 2013
roku światło ujrzał czwarty krążek formacji „Love, Lust, Faith + Dreams”, a o
zespole znów usłyszeliśmy przy okazji wysłania ich singla „Up In The Air” w
przestrzeń kosmiczną. Ponownie zyskali przydomek tych pierwszych, bowiem żaden
inny zespół nie może poszczycić się tym osiągnięciem.
![]() |
30 Seconds To Mars triumfujący na gali MTV EMA w Amsterdamie. Najlepszy Alternatywny Zespół 2013. |
Dożywotnie pragnienie życia.
Jared
uwielbia zaskakiwać swoim wyglądem, szokować strojami, budzić skrajne emocje
swoją muzyką i rolami. Nie jest typem człowieka, który przystaje do szeregu,
zawsze jest przed nim. Nie dziwi więc fakt, że wszystko, za co się zabiera jest
niekonwencjonalne, troszkę szalone, ekscentryczne i bardzo indywidualistyczne.
Nie przejmuje się opiniami o sobie i to chyba część jego sukcesu. Jak mało kto,
kieruje się w swoim życiu przekonaniami, w których słuszność wierzy, niż
dobrymi radami ludzi z branży. Jared sporo w życiu doświadczył i nigdy nie
pozwolił, by woda sodowa uderzyła mu do głowy. Mimo że zdobył popularność, o
jakiej nawet nie marzył, pozostał sobą. Wciąż nosi podarte, ulubione ubrania i
mieszka w domu, który wyróżnia się na jego ulicy tym, że ze ścian odpada tynk,
a okna są zabrudzone, bo ich właściciel jest zbyt zabiegany. Jared już jakiś
czas temu przekroczył magiczną granicę czterdziestu lat, ale pomimo statecznego
wieku nie zapowiada się, by muzyk myślał o zmianach czy stateczności. Póki co
zmierza żyć pełnią życia, dając z siebie więcej niż się od niego oczekuje.
![]() |
Jared przyznaje, że scena to miejsce, z którym wiąże całe swoje życie. |
Mam nadzieję, że pomysł się wam spodoba, szczególnie, że kolejna odsłona, którą zaprezentuję zapowiada się... bajkowo (to chyba właściwe określenie tego, co tworzy ten człowiek).
Bye. Passionflooower.
edycja tekstu: Limonka
Mam pomysł kim może być druga ikona, czas pokaże czy mam rację :)
OdpowiedzUsuńNo jak tu go nie uwielbiać! <3 Jest genialny :3
OdpowiedzUsuńRozwaliła mnie ta rodzinna fotografia *w*
Najlepsza jest THIS IS WAR :3
Świetne wykonanie, dobra robota ;)
~ http://no-rules-in-my-world.blogspot.com/
Osobiście nie przepadam za bardzo za 30 Seconds to Mars i generalnie za muzyką Jareda, ale jako aktor bardzo mi się podobał właściwie we wszystkich rolach (tylko Mr. Nobody nie wytrzymałam do końca, ale to nie była jego wina, ale ogólnie tematyki). Zastanawia mnie to wysyłanie singla w kosmos. Na czym to niby polegało? Bo jeśli na wysłaniu płyty w kosmos to trochę marne osiągnięcie, tak szczerze mówiąc, bo kto tego będzie słuchał w tym kosmosie? :D
OdpowiedzUsuńPolegało to na tym, że singiel na płycie został wysłany w kapsule w kosmos i gdy już był w przestrzeni, wtedy odbyła się oficjalna premiera piosenki. Oficjalnie, po raz pierwszy numer Up in the air został odtworzony własnie tam i można bylo oglądać stream z tego wydarzenia na stronie NASA. Potem piosenkę zagrały już radiostacje. Sama idea miała podkreślać tytuł piosenki. Poza tym zespół jest znany z takich różnych "innowacji" ;)
UsuńPozdrawiam.
To ma dużo więcej sensu niż moja teoria z wysłaniem tego singla gdzieś daleko, daleko w przestrzeń kosmiczną na MP3 z zapasowymi bateriami, żeby kosmici to znaleźli i przesłuchali, a potem zostali fanami Jareda. Dzięki za odpowiedź.
UsuńŚwietny, inspirujący blog. Jeden z takich, które warto czytać. Obserwuje i nie mogę się doczekać, aż pojawi się kolejna ikona.
OdpowiedzUsuńhttp://takewhatyouneed1.blogspot.com
Dziękujemy! ;) Tak, kolejna ikona za jakiś czas.
Usuń