Dziś troszkę o wydarzeniu, w którym mogłam
uczestniczyć, będąc w ostatni weekend we Wrocławiu. Uwielbiam kino dokumentalne
i każda okazja do obcowanie z nim jest dla mnie wielką frajdą i przyjemnością.
Przy okazji odbywającego się festiwalu, mogłam zobaczyć dwa wspaniałe,
interesujące obrazy.
Co? Gdzie? Kiedy?
Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych
HumanDOC to kino pokazujące
pogłębiony obraz świata, zmian społecznych i kulturowych, największych wyzwań
współczesności i globalnych współzależności. Projekcjom filmowym towarzyszą
wydarzenia specjalne: spotkania z reżyserami filmów i autorami książek
wydawnictwa „Czarne”, debaty, konkursy dla publiczności, warsztaty mistrzowskie
i podróżniczy konkurs fotograficzny. MFFD HumanDOC „Globalny Rozwój w Kinie” jest pierwszym w Europie Środkowo-Wschodniej i trzecim na świecie innowacyjnym wydarzeniem łączącym kino na najwyższym światowym poziomie z refleksją na tematy globalne. To unikalne połączenie przyjemnego z pożytecznym: kina dokumentalnego na najwyższym światowym poziomie, kampanii społecznych, debat i dyskusji. Przegląd festiwalu prezentuje filmy niebanalne, pełne pasji i emocji, które uwrażliwiają na niesprawiedliwość społeczną i przede wszystkim inspirują do działania, pokazują, że nawet będąc tu, w Polsce, możemy zmieniać życie innych ludzi na lepsze, pomagać nawet w najdalszych zakątkach świata.
źródło: humandoc.net
Tegoroczna 4. edycja HumanDOC odbyła
się w dniach 28 XI - 1 XII w trzech polskich miastach: Warszawie, Wrocławiu i
Poznaniu. Przez cały grudzień filmy będzie można jeszcze oglądać w 11 polskich miastach. Szczegóły na stronie wydarzenia.
W ramach festiwalu we Wrocławiu można było zobaczyć:
- „727 dni bez Karamo” (727 Days without
Karamo) reż. Benjamin Kahlmeyer
- „Zachować twarz” (Saving Face) reż. Sharmeen Obaid Chino,
Daniel Junge
- „Syria: poza linią
wroga” (Syria: Across The Lines) reż. Olly
Lambert
- „Bastoy. Wyspa więźniów” (Bastoy. Prison) reż. Michael
Kapteijns
- „ Niepokorni
kochankowie” (Lovebirds - Rebel Lovers In India) reż. Daniel Junge
- „Witajcie nigdzie” (Welcome Nowhere) reż. Kate
Ryan
Syria: poza
linią wroga

Olly Lambert w swoim dokumencie pokazuje dokładnie
oblicze zimnej, bezlitosnej wojny domowej w Syrii. Mając bezprecedensowy dostęp
do obu stron konfliktu, żyje z jego uczestnikami przez pięć tygodni. Tygodni, podczas których jest bliższy śmierci niż przez całe dotychczasowe życie.
Tygodni, wypełnionych strachem, ogromnym smutkiem i śmiercią. Tygodni, które
uświadamiają mu, że ci ludzie zdani są wyłącznie na siebie. Żadnej pomocy,
żadnego wsparcia. Świat liczy, że powybijają się, a sprawa sama się rozwiąże.
Gdzie nasze współczucie? Jego film to brutalnie realistyczne i bezkompromisowe
spojrzenie na rozpadający się naród. Z jednej strony mamy rebeliancką Wolną
Armię Syrii, z drugiej alawickie wioski pozostające pod okrutnym reżimem rządu
i wojnę, której końca nie widać.
Po projekcji, która była premierą, odbyło się
spotkanie z reżyserem filmu obecnym na seansie. Olly Lambert jest cenionym i
uznanym Brytyjczykiem w świecie dokumentów. Dzięki rozmowie z reżyserem
widzowie mogli rozsiać wszelkie wątpliwości i poznać odpowiedzi na nurtujące
pytania, które narzuca film. A przede wszystkim na jedno: jak udało się
zrealizować w tak ciężkich warunkach ten obraz? Olly przyznał, że na potrzeby
filmu przybrał fałszywe imię i nie zdradził stroną konfliktu swoich zamiarów związanych z przemieszczaniem się po obu terenach. W tym przypadku prawda
przyniosłaby mu śmierć. Ciekawa jest również kwestia podróżowania. Aby ze
strony rebelianckiej dostać się do alawickich wiosek, położonych w odległości
kilku kilometrów, Lambert musiał wycofać się do Damaszku, a stamtąd do Londynu
i dopiero wtedy mógł powrócić do Syrii. Ponad dwa tysiące kilometrów. Od czasu
jego wizyty tam, sytuacja radykalnie się zmieniła. Zacięta walka jaką
rebelianci toczą z reżimem przybrała na sile. Olly przyznał, że gdyby
realizował swój film dziś, nie skończyłby go. Nie przeżyłby na terenie
konfliktu prawdopodobnie nawet tygodnia. Przerażające jest to, że ta krwawa,
bratobójcza wojna nie skończy się dopóki nie upadnie reżim, a obecny prezydent
nie zostanie usunięty. Lambert doskonale to wie. W warunkach terroru nie ma
mowy o pokoju. Jednak by się stało tak, Syrii potrzebna jest pomoc, a ta nie
nadchodzi. Jest tylko głuchy huk wybuchów. A świat milczy.
Bastoy.
Wyspa więźniów
Od osadzonych w norweskim więzieniu Bastoy
mężczyzn oczekuje się, że wezmą odpowiedzialność za samych siebie. Co to oznacza
w rzeczywistości? Nie ma tu kamer śledzących każdy ruch czy cel, w których
zamyka się niebezpiecznych przestępców, a osadzeni mogą nawet uprawiać hazard.
Założenie tego miejsca opiera się na przekonaniu wodza indiańskiego
„Niedźwiedzie Serce”, że człowiek traktowany jak zwierzę istotnie się nim
staje. Tak więc więźniowie prowadzą na wyspie całkiem normalne życie: pracują,
mają obowiązki domowe, odpoczywają czy dobrze się bawią w towarzystwie
odwiedzających ich rodzin. Czy to naprawdę się sprawdza? Jak widać po
osadzonych w Bastoy - tak.
Jak przyznają sami więźniowie, to tylko
pozornie jest lepsza opcja, bowiem w
odróżnieniu od więzienia zamkniętego tutaj muszą nieustannie myśleć,
zastanawiać się i brać odpowiedzialność za swoje życie, każde poczynanie,
podczas gdy w normalnym areszcie to wszystko organizuje się im. Mają tylko
odsiedzieć wyrok i wyjść. W takich warunkach niewiele analizuje się swoje
dotychczasowe życie. Nie myśli się zbytnio o poprawie. W więzieniu otwartym
wręcz odwrotnie. Czas i wolność jaką otrzymują, zmuszają do zastanowienia.
Temat dość nietypowy, więc i film zapada w
pamięć. Ponadto dokument ma dość lekką i zabawną formę, barwnych,
zróżnicowanych bohaterów z interesującymi historiami, które z coraz większą śmiałością opowiadają
reżyserowi w trakcie kolejnych minut filmu. Jest to na pewno świeży i wnoszący
nowe spojrzenie na więzienną społeczność obraz. Czy Kapteijns chce nas
przekonać do poglądu indiańskiego wodza i jego skuteczności? Zacznijmy od tego,
że dokument nigdy nie będzie obiektywny, coś takiego w przypadku filmu po
prostu nie istnieje. Mnie samej ciężko jest w tej chwili stwierdzić co jest
lepsze: radykalne metody czy może więzienia otwarte. Z pewnością jest to coś,
nad czym warto się zastanowić, zdaje się mówić reżyser, zamykając dokument.
Warto się wybrać i samemu zobaczyć, szczególnie, że filmy będą jeszcze wyświetlane. Sprawdźcie.
Pozdrawiam,
Passionflooower.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz