2013/11/21

I’ve been looking for you, lonestar *


Oscar, Złoty Glob, a może jednak Złota Malina? Szaleństwo najważniejszych filmowych nagród na dobre rozpocznie się już za kilka tygodni, jednak od jakiegoś czasu świat filmu i krytycy żyją typowaniem nominacji. Kto oczarował świat, zabłysnął? Kto stworzył coś niepodważalnie genialnego? Wśród typowanych nazwisk do nominacji coraz głośniej wymawia się dwa: McConaughey i Leto, a co za tym idzie również Dallas Buyers Club. Jak bardzo wyczekiwałam tego filmu, wiedzą tylko najbliższe mi osoby, które pewnie nie raz zanudziłam wspomnieniem o nim (po raz n-ty). Na Dallas Buyers Club czekałam prawie rok, gdy w zeszłym roku dowiedziałam się, że Jared Leto przyjął nową rolę i przestał jeść, a do sieci wyciekły zdjęcia artysty z depilacji woskiem. Już wtedy pojawiły się pogłoski, że będzie to przełomowa rola Leto, a sam film namiesza. W ubiegłą niedzielę przekonałam się, że może być to prawdą. Film został wyświetlony w sekcji ,,pokazy specjalne" na festiwalu Camerimage w Bydgoszczy. Do polskich kin wejdzie 14 marca.
"Wielka Trójka" na premierze filmu w Los Angeles.

Dare to live. Odważ się żyć - to najważniejsze przesłanie, jakie mamy zapamiętać z najnowszego filmu Jeana-Marca Vallee, Dallas Buyers Club, inspirowanego prawdziwymi wydarzeniami. Nieważne jak bardzo będą chcieli odebrać ci nadzieję, ile przeszkód napotkasz na drodze i ilu ludzi odwróci się od ciebie - walcz o dar, jakim jest życie. Za wszelką cenę. Vallee dobitnie to akcentuję przez postać Rona Woodroofa (Matthew McConaughey), który stał się bohaterem swoich czasów. Jesteśmy w Teksasie, mamy rok 1980 i początek epidemii AIDS w Stanach Zjednoczonych. Co oznacza to w praktyce? Tysiące osób zarażonych wirusem HIV, kompletną nieświadomość i brak jakichkolwiek leków by powstrzymać rozwój choroby. Ludzie umierają, a lekarze odzierają z resztek nadziei, wydzielając niczym komornik liczbę dni życia. Brutalne i przerażające. Niczego nieświadomy Ron - miłośnik kobiet i rodeo, używający życia niczym prawdziwy kowboj, też dostaje swój kwitek, a na nim jasno i klarownie wyliczone: trzydzieści dni. Każdy z nas by się załamał, jednak dla miłośnika życia (desperata) musi istnieć cień szansy na odwleczenie swojej kolejki. W momencie, w którym Woodroof uświadamia sobie, że nie ma kompletnie nic do stracenia, jego życie wywraca się do góry nogami, a on sam podczas podróży ku ocaleniu przechodzi metamorfozę równie wielką jak jego ego, stając się kimś na miarę lokalnego bohatera. Homofoba zastępuje przyjaciel, kowboj staje się biznesmenem, a „kochaś” okazuje się być romantykiem. W towarzystwie Rayon, transseksualnej kobiety (Jared Leto) i pięknej pani doktor (Jennifer Garner), samotny jeździec wypowiada wojnę bezdusznie nieludzkiej Agencji Żywności i Leków.



Czy odważysz się żyć?
Dallas Buyer Club to przepiękna, realistyczna, zabawna, barwna, wzruszająca i zarazem przerażająca historia kurczowego trzymania się życia i wyrywania każdego, pojedynczego dnia. Ten obraz w swojej formie wyzwala mnóstwo emocji, od rozbawienia, radości, zaskoczenia, przez zrozumienie, współczucie, smutek, aż do złości, żalu, dumy, nadziei czy wiary w idee życia. Sama złapałam się na tym, że na zmianę śmiałam się i wzruszałam, a nawet rozpłakałam się (i to na scenie rozmowy), co potwierdza jak bardzo poruszający jest ten film. Co takiego sprawia, że Dallas Buyers Club jest tak dobry? Niebanalna fabuła, która sama żyje i budzi ciekawość każdego, gdyż traktuje o problemie mogącym dotknąć każdego z nas. Wyraziste postacie, które zostają w pamięci (jak można zapomnieć o Rayon?). Dialogi, które bawią i wzruszają. Muzyka, która stanowi wręcz oddychające tło dla filmu, tworząc z nim po prostu jedno ciało. Bezcenne uśmiechy Rayon… Czy trzeba czegoś więcej?
Jared Leto na planie filmu.
Jestem po prostu oczarowana  filmem i tym, co Vallee wydobył ze swoich aktorów. Postacie, które stworzyli Matthew i Jared są tak realistycznie prawdziwe, barwne, intrygujące, czujące i bliskie sercu, że kupuje się je w całości i chce więcej. Nie mogę wyjść z zachwytu nad Ronem i Rayon, którzy są dla mnie najbardziej wyrazistymi osobowościami od czasu Lisbeth Salander (bohaterki trylogii Millennium, Stiega Larssona). W Dallas Buyers Club możemy podziwiać prawdziwie aktorski kunszt i ogromne zaangażowanie, które widać już chociażby po zmianie zewnętrznej aktorów, stylu mówienia czy tym, że nie dostrzega się udawania, gry aktorskiej, lecz mamy nieodparte wrażenie identyfikacji, „stopienia się” aktorów z odtwarzanymi postaciami. Dokładnie tak, jakby żyli ich życiem (i o to właśnie chodzi). Osobiście uwielbiam relacje pomiędzy całą trójką: Evą, Ronem i Rayon, które w dużej większości bawią i są ogromnym atutem filmu ze względu na ich lekkość, swobodę z jaką są prowadzone. Dystans jaki posiadają do siebie bohaterowie, związane z tym żarty (dygresyjne, ale mimo wszystko wynikające z troski, odzywki Woodroofa do Rayon były moimi ulubionymi) i wspólna droga do celu - budują i scalają ich relację, która z biznesowego układu szybko ewoluuje w przyjaźń, podszytą najczystszą troską. Przypomina mi się tu scena, w której Ron interweniuje w obronie przyjaciela i zmusza swojego ex-kumpla (zatwardziałego homofoba) do uściśnięcia dłoni transseksualnej Rayon, co dla mężczyzny jest kompletnym poniżeniem (bo co jeśli się przypadkiem zarazi od niej HIV? Przecież powszechnie wiadomo, że to choroba „pedałów”). Na moje oko i gust Vallee stworzył jeden z najciekawszych, najlepiej zgranych obrazów, jaki powstał w kinie na przełomie co najmniej dziesięciu lat.
Jared Leto odbierający nagrodę za rolę Rayon - pierwszą w aktorskiej karierze.


Ron i Rayon - czyli filmowi Bonnie i Clyde.
„Jesteśmy jak Bonnie i Clyde”, mówi w pewnym momencie filmu Rayon. I rzeczywiście w Ronie i Rayon da się dostrzec podobieństwo do kultowego duetu. Przeciwieństwa się przyciągają, a te, które nie dadzą sobie w kaszę dmuchać (scena gry w karty na szpitalnym łóżku, gdy Rayon ogrywa Woodroofa) - jeszcze bardziej. Postać Rona Woodroofa nie pozwoli o sobie szybko zapomnieć. Wychudzony, lecz czarujący, odważny, porywczy, nie przebierający w słowach i dumny miłośnik rodeo jest postacią, która unosi ten film, a Matthew prawdopodobnie gra rolę życia. Jednak mimo świetnej kreacji aktorskiej  McConaughey’a, to Jared Leto jest najgorętszym nazwiskiem tego filmu, o czym od dłuższego czasu plotkuje światek hollywoodzki. Muzyk i aktor słynący z niekonwencjonalnych ról, po sześcioletniej przerwie wrócił na plan filmowy w wielkim stylu, co potwierdza choćby nagroda specjalna Hollywood Film Awards, którą otrzymał za rolę Rayon. Jared całkowicie zaangażował się w rolę i utożsamił z transseksualną Rayon. I nie chodzi wyłącznie o metamorfozę jaką przeszedł. Aktor na potrzeby filmu zrzucił, podobnie jak Matt - ponad 18 kilogramów (mam wrażenie, że tak drobnej sylwetki i szczupłych nóg nie powstydziłaby się żadna modelka), wydepilował swoje ciało i brwi, nauczył się chodzić na szpilkach, nosił kompletny makijaż i manicure, zmienił głos.  Najważniejsze było jednak nadanie Rayon ludzkich cech i stworzenie kompletnie indywidualnej i charyzmatycznej postaci, po części wkładając w nią cząstkę ekscentrycznego oraz wrażliwego siebie. Bez cienia przesady mogę powiedzieć, że Leto wywiązał się z tego zadania celująco.

Reżyser Jean-Marc Vallee ze swoimi aktorami na festiwalu filmowym w Toronto, gdzie film miał premierę.
Film na festiwalu Camerimage został przyjęty rewelacyjnie, co dało się słyszeć po natężeniu braw. W Bydgoszczy oczywiście nie zabrakło wiernego Echelonu i potężnej dawki braw przy napisach końcowych, szczególnie przy nazwisku Jareda (w zupełności na to zasłużył), choć Opera Nova nie została wypełniona. Zapamiętajcie ten tytuł: Dallas Buyers Club, bo czuję, że za kilka tygodni usłyszycie o nim na poważnie. Przynajmniej bardzo bym tego chciała. Przeglądając wpis o filmach typowanych w kategorii najlepszego w tym roku, niewielu tytułom dałabym szansę. Po prostu w ogromnej części przypadków to zwykłe powielanie tematów, nie mówiąc już o przeciętnej, bezpłciowej grze aktorskiej. W przypadku filmu Jeana-Marca Vallee nie można mówić o niczym takim. Wszystko począwszy od fabuły jest niepowtarzalne, a postacie unikatowe. To zdecydowanie jeden z kilku najciekawszych filmów w tym roku i tych, które widziałam.

Tym pozytywnym akcentem kończę. Trzymam kciuki za Dallas Buyers Club

Provehito in altum.





 *„Szukałam cię, królewiczu”, słowa wypowiedziane przez Rayon do Rona.

edycja tekstu: Limonka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz