Najczęściej nagradzany dokument 2012!
„Najbardziej wzruszający i optymistyczny film
jaki widziałem”
Q MAG
„Zachwycił
widzów na całym świecie”
Next Movie
„Prawdziwa
historia, która wzrusza do łez”
New Yorker
„Ten
film daje widzom wiarę, że prawdziwy talent zostanie odkryty, ciężka praca
przyniesie owoce, a dobrzy ludzie zwyciężą”
LA TIMES
Witam, witam. Nie
odzywałam się długo, ale wracam do Was z prawdziwą perełką.
Jak minął Wam weekend?
Próżnowaliście, a może poszerzaliście horyzonty kulturowe? Dla mnie był to
aktywny czas i w końcu też postanowiłam zmniejszyć choć odrobinę swoją listę
kinowych zaległości. Będąc we Wrocławiu, wybrałam się do kina Nowe Horyzonty
(swoją drogą niesamowita miejscówka, o której zamierzam opowiedzieć wam więcej
już wkrótce) na dwa pokazy fenomenalnych filmów.
Kino dokumentalne ma
się świetnie!
Może zaczną od tego, że
należę do miłośników filmów dokumentalnych bo uwielbiam prawdziwość jaką nam
pokazują, a w Sugar Man (polski
tytuł) odnalazłam wszystko, czego oczekuję od dokumentu. Optymistyczny.
Magiczny. Frapujący. Zachwycający autentycznością. Otoczony aurą kultowości i
przede wszystkim z muzyką, uzależniającą, zapadającą głęboko w sercu,
zmuszającą by do niej wrócić.
Historia, którą widzimy
na ekranie jest tak bardzo niewiarygodna, choć za razem prawdziwa, że
samoistnie wprowadza promyk radości. Już na początku pojawia się pytanie, które
będzie nurtować nas do samego końca. Co
takiego się stało z Rodriguezem? Dlaczego nie wypaliło?
Jakież życie może być
przewrotne, powiedzielibyśmy poznając historię Sixto Rodrigueza. Mamy rok 1970,
utalentowanego ulicznego, włóczęgę-pieśniarza i Detroit, które przeżywa jeden z
najgorszych okresów ubóstwa, w przeciwieństwie do muzyki, święcącej triumfy. Bob
Dylan, The Rolling Stones, Elvis Presley, Jimi Hendrix, Bob Marley, The Clash, Led Zeppelin etc. Jeżeli
być wielkim - to tylko tutaj, w Ameryce i właśnie teraz, w tym czasie. Zapytacie
jak to możliwe, że człowiek z tak wielkim talentem i muzyką, chwytającą za
serce, z tekstami (na pewne hity), których mógłby pozazdrościć Rodriguezowi sam
Dylan, nie osiągnął w Ameryce, swoim kraju, kompletnie nic? Paradoks! (jak
śmieje się w filmie jeden z producentów, w tamtych czasach sprzedano w Stanach
być może sześć jego albumów). Jak więc stał się gwiazdą, większą od samego
Elvisa, sprzedając miliony płyt w RPA?
Odpowiedź zaskoczy Was jeszcze bardziej…
„I wonder how many dreams have gone bad...”
Reżyser, Malik Bendjelloul
podając nam obraz przesycony zjawiskowym optymizmem, energią i niesamowitością,
ukazuje jednocześnie postać artysty, obsesyjnie wręcz skromnego i
nienaznaczonego piętnem sławy, zmanierowania, ale jak najbardziej świadomego
swojej twórczości. Za obrazu kamery widać po prostu człowieka, nie gwiazdę.
Poszukiwania tytułowego „Sugar Mana” budują unikatowy, tajemniczy klimat i
napięcie, sprawiające, że nie wyjdziemy dopóki nie poznamy prawdy o tym
człowieku z nikąd…
Najbardziej wzruszający
moment dla mnie? Zapis z pierwszego, wielkiego koncertu Sixto w RPA. Wspaniała
atmosfera, stworzona przez kilka tysięcy wiernych fanów oraz ogromna radość i
niedowierzanie Rodrigueza z przyjęcia jego muzyki, przyprawiły mnie o ogromną
łzę, kręcącą się w kąciku oka. Poczułam się tak jakbym stała, gdzieś tam przy
nim i przeżywała razem z nim ten moment muzycznego triumfu.
„Sugar Man you’re the answer that makes my questions
disappear…”
I na koniec jeszcze
rzecz, dla mnie absolutnie nie do pominięcia, mistycznie głęboka, unikatowo wzruszająca,
ze stricte uniwersalną prawdziwością – muzyka Rodrigueza. Wsłuchując się w
każde słowo, każdy ton, choć staram się przyjąć wyjaśnienia, to wciąż nie mogę
przestać się dręczyć pytaniem: Jak można
było nie zauważyć takiego potencjału? Jak? No jak… Pozwolić by człowiek
zniknął bez echa na kilkadziesiąt lat. Człowiek piszący takie teksty! Piękne,
proste i tak smutnie prawdziwe; wciąż aktualne.
Po wyjściu z kina, ta
muzyka wdarła się we mnie, gdzieś
głęboko i zmusiła do powrotu. Od tego czasu przesłuchałam jego piosenki po kilkanaście
razy i chcę do nich wracać. Najbardziej uderza mnie tytułowa piosenka Sugar Man, w której po prostu się
zakochałam. Tak, i gwarantuję, że po jej wysłuchaniu, Wy też do niej wrócicie
(nie jeden raz pewnie). Całość zbudowana wokół narkotykowych majaków, wydaje
się jedynie tłem dla miażdżącej głęboko melancholii i wszywającego się gdzieś
pod skórę smutku, przykrytego słowami. Coś jak współodczuwanie. Niesamowite. Nie
do przejścia obojętnie.
The Winner is...
Film jest bez dwóch
zdań, dziełem fenomenalnym o czym świadczą chociażby wygrane w prestiżowych
konkursach. Sugar Man w roku 2012
zgarnął wszystkie nagrody na festiwalach gdzie był nominowany (100% celność)
m.in. Sundance, Amsterdam, Los Angeles, Canbera, Melbourne Film Festival.
Ukoronowaniem pracy Bendjelloula jest z pewnością zdobyty kilka dni temu Oscar
dla Najlepszego Filmu Dokumentalnego, i jeśli były jakieś nieścisłości, co do
pozostałych zwycięzców, tak Sugar Man zmiótł
konkurencję bezapelacyjnie.
Malik Bendjelloul odbierający statuetkę Akademii.
Jakiś czas temu też,
reżyser Malik Bendjelloul, odwiedził Polskę, na zaproszenie Radiowej Trójki,
przy okazji przedpremierowego pokazu jego filmu. Pisząc tę notkę miałam okazję
natknąć się na jej zapis, który Wam serdecznie polecam i podsyłam l i n k. Swoją drogą, takie eventy sprawiają, że cenię Radiową Trójkę jeszcze bardziej!
Na samiutki koniec chcę podzielić się z Wami 3 utworami, które są dla mnie kapitalnie wspaniałe:
1. Sugar Man - niebezpiecznie wkradająca się. Wyjątkowa. Po prostu.
2. I wonder - wspaniale optymistyczna!
3. Cause - jedna z najsmutniejszych piosenek jakie kiedykolwiek słyszałam.
Teraz mam czyste sumienie. Pozwólcie się po prostu uwieść tej muzyce!
Do usłyszenia!
Mary
Mary
SUGAR MAN! Jeszcze nie widziałam, ale na pewno to zrobię! Mnie rozgniotło to, że reżyser zaczął nagrywać normalną kamerą filmową, ale niektóre sceny zostały nagrane ipodem...
OdpowiedzUsuńKocham jego muzykę, ale niestety nie lubię filmów dokumentalnych. Chociaż i tak się pewnie skończy, że go oebjrzę ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że większość zobaczy go z czystej ciekawości właśnie. Ja z kolei uwielbiam kino dokumentalne i chciałabym w przyszłości je tworzyć. A co do filmu jeszcze - pozytywny jak mało który i przynajmniej mi, poprawił humor o 180 stopni.
UsuńO to fajnie, że pozytywny. Bo ja ostatnio naoglądałam się filmów dołujących. I znów jeszcze bardziej mnie zachęciłaś do obejrzenia filmu.
UsuńMiło mi ;) A co do filmu, ja przynajmniej wyszłam z niego z uśmiechem na twarzy i podbudowana w pewnym sensie.
Usuń