2013/02/19

Dzień od podeszwy


Zabijając czas wolny, w oczekiwaniu na Księcia z Bajki, przekopywałam Allegro w poszukiwaniu czegoś wyjątkowego. Tak przewinęły mi się przed oczyma prześliczne sukienki, pończochy, kokardki (<3), sweterki, spodnie i buty…

Buty kupowane przez Internet  zawsze najbardziej mnie interesowały. 

Dlaczego? 

Ponieważ można trafić na super okazję. 
Ponieważ możesz sobie przebierać i oglądać je o dowolnej porze dnia i nocy. 
Ponieważ często w sieci jest większy wybór np. kolorów.
I co najważniejsze,  
ponieważ jest to prawie niemożliwe żeby takie buty pasowały. 
Bo pomimo, że sprzedający podaje np. długość wkładki, to przecież szerokość buta też jest istotna! A już nie mówię o wysokości buta w czubku, czyli tam gdzie powinny znajdować się palce. Łatwiej mają Ci, którzy mają szczuplejszą stopę… Chociaż nie zawsze, bo kiedy takie dziewczę o chudziutkiej stopie kupuje trzewika na mega-super wysokiej szpilce i bez żadnego paseczka, to pewnie w tych trzewiczkach nie pobaluje, bo będą jej spadać. Dlaczego? Bo nie wiedziała jakiej szerokości ten trzewiczek jest. Ot i problem. Inną sprawą jest kupić buty online, kiedy w normalnym sklepie możesz je obejrzeć i przymierzyć, a kupujesz online, bo jest taniej. Mi się zawsze marzyły takie śliczne pudrowe balerinki z Primarku, ale cóż….
Osobiście zawsze najbardziej denerwowały mnie szpilki- sandałki. Wspaniale wyglądające paseczki, delikatnie okalające stopę, które wyjątkowo dobrze prezentują się do letniej sukienki.  Mrrrr…bajka… ? Wcale nie! Horror show się zaczyna kiedy wybierzesz się w nich np. na romantyczny wieczorny  spacer i zdarzy się krzywa płytka w chodniku. Normalny (zamknięty) but byłby niewzruszony, ewentualnie przybrudzony, a taki paseczkowy delikwent pobada prawie w depresję i rozpada się, może nie na tysiące drobnych kawałeczków, ale jeden paseczek na pewno mu puści, albo dwa… i wtedy już szlag trafił romantyczny nastrój, bo trudno się idzie w źle trzymającym się buciku. 

Trampki byłyby lepsze. Pomimo, że to obuwie sportowe, to też fajnie wyglądają do sukienki. Mają też różne wzory i kolory i kształty. W takich trampkach/tenisówkach możesz być pewna, że kostka Ci się nie skręci na byle kamieniu. Chociaż i o to zadbali projektanci i producenci. Trampko-szpilki! Szał! W nich to dopiero przebierać można! Są neonowe, z gwiazdeczkami, kolorowymi sznurówkami a nawet z ćwiekami i cekinami. W takich w cekiny to można by i do teatru się wybrać! (Tak! Widziałam ostatnio na jakimś wspaniałym, chyba amerykańskim filmie ;) Ale podobno są super stabilne kiedy zastąpimy obcas koturnem. A wtedy jak można zaszaleć ze wzorem ;)

Nie pojmuję jak w ogóle można chodzić w błyszczących trampkach/tenisówkach. Może i jestem zacofana, ale błyskotki są zarezerwowane dla eleganckiego obuwia na wieczór. Już w ogóle nie wspomnę o pseudo-glanach z gwiazdkami lub/i w kolorze opalizującego fioletu lub bieli….Jak glan to glan- czarny i poskręcany śrubami!

Tą oto cudowną myślą kończę tę obuwniczą rozkminę dinozaura. Niech eleganckie buty pozostaną eleganckie, a sportowe- sportowymi. A zakupy butów online pozostawiam dla odważnych ;)


Buziaki :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz