Z racji tego, że za ponad tydzień będziemy bawić się na majówkach w całej Polsce, odkopałam na komputerze pewną niedokończoną relację, którą zaczęłam pisać kilka miesięcy temu i dopisałam resztę, tym samym chcąc polecić Wam Wrocław.
Co
się dzieje?
Mam
nadzieję, że spędziliście ubiegłoroczną majówkę przyjemnie, a pogoda Wam
dopisała. Niestety ja, o ile miałam szczęście być na 3-majówce we Wrocławiu, to
o słońcu i piwku na trawie mogłam jedynie pomarzyć. Ja się pytam, gdzie
podziały się te prognozy 30 stopniowe? I powiedzcie mi jak tu lubić prezenterów
pogody, skoro tak bezwiednie nas zwodzą? Eh, eh. Mimo to nie mogę narzekać. 2 i
3 maja upłynęły w całości pod parasolem i nawet deszcz padający z krótkimi
przerwami cały dzień, nie ostudził atmosfery festiwalu i zapału ludzi,
przewijających się pod sceną na Wyspie Słodowej.
Do
Wrocławia przybyłam wcześniej, bo we wtorek 30 kwietnia. Od kilku lat marzyła
mi się już majówka w tym mieście i w końcu udało mi się to zrealizować. Bardzo
mocno radował mnie fakt bycia na biciu rekordu Guinnessa, który od dwunastu lat
odbywa się regularnie w stolicy Dolnego Śląska. I choć naszego rekordu z przed
roku (dla przypomnienia: 7273 gitarzystów grających razem numer Hey Joe, Jimiego Hendrixa) nie dało się
pobić (zabrało się 5734 gitarzystów) to zabawa i emocje towarzyszące wydarzeniu
były niesamowite. Móc tam być, wśród tylu gitarzystów, w atmosferze przyjaźni i
pokoju – niewyobrażalnie wspaniałe! (i jak się przekonałam utwór Hey Joe naprawdę jest dość prosty i
stanowi dla mnie wyzwanie, by za rok pojawić się na rynku nie jako słuchacz,
ale uczestnik rekordu). Oczywiście nie
byłabym sobą, gdybym nie miała ciarek, gdy tylko popłynęły znajome takty
refrenu. Można dodać do tego dobrze dobrany wokal Johna Corabi oraz gościnny
udział takich gitarzystów jak Bruce Kulick, Chuck Garric, Jennifer Batten, Mieczysław
Jurecki, Leszek Ciechocki, Wojciech Hoffmann i mamy prawdziwą muzyczno -
eventową perełkę. Powtórka już 1 maja
2014 roku! Jeśli gracie na gitarze, pomórzcie i przyjedźcie do Wrocławia na
„najgorętszą majówkę roku”*.
Jennifer Batten - gitarzystka Jacksona biła rekord razem z nami.
Subiektywnym
okiem
Jednak
dla fanów gitarowego brzmienia była to tylko rozgrzewka, bowiem naprawdę gorąco
zrobiło się nazajutrz, kiedy to o dobrą zabawę podczas deszczowego dnia
zadbali: Hunter, Power of Trinity, Brodka, Strachy na Lachy, Coma i Kult. 3-majówkę otworzył Hunter, grający na
pograniczu heavy a melancholijnego metalu i to by było na tyle, bo ten koncert
sobie odpuściłam. Byłam już raz na nich na Ursynaliach, ale nie wciągnęli mnie,
choć musze przyznać, że wokalista jest bardzo charyzmatyczny. Następnie scena
należała do Power of Trinity, których lubię za genialne połączenie rockowego
pazura z brzmieniem reggae. Świetnie rozgrzali zgromadzonych nie tylko pod
sceną. W końcu pojawiła się wyczekiwana przeze mnie Coma. W deszczu to się
jeszcze na nich nie bawiłam! Zagrali bez zarzutów, z kopem i nieziemską mocą.
Nawet ociekające wodą ubranie nie przeszkodziło, by skakać pod sceną. Brodka zobowiązująco
rozkręciła niezłą grandę, a publiczność bez oporu dała się porwać w radosne
pląsy do jej najnowszej płyty. Nie byłoby jednak tak fantastycznej zabawy bez
kochanych Strachów Na Lachy. Za każdym razem, gdy jestem na ich koncercie
utwierdzam się w przekonaniu, że „Dygoty”, „Raissa”, „Chory na wszystko” czy „Twoje
oczy lubią mnie” mają już status numerów nieśmiertelnych, które będą z pewnością
śpiewać nasze dzieci. Pierwszy dzień zamknął Kult, a „Baranek” i „Dziewczyna
bez zęba na przedzie” wprawiły nas w tak wyborowy humor, że aż szkoda było się
rozchodzić do domów. I nawet deszcz nie stanowił już problemu.
O
świcie pogoda poprawiła się nieznacznie, tak by popołudniu znów nas ochłodzić.
A tego dnia line-up był równie energetyczny: Buldog, Luxtorpeda, Naczynia
Połączone, Vavamuffin, Maria Peszek, Happysad i Dżem. Moje pierwsze zetknięcie
z rockową poezją śpiewaną i Buldogiem, o dziwo wypadło naprawdę interesująco.
Tomek Kłaptocz jest niesamowicie charyzmatyczny i ma całkowicie indywidualny
styl, a to sobie cenię. Jednak ogień pod sceną roznieciła dopiero Luxtorpeda,
którą uwielbiam. Miałam okazję śledzić ich koncertowy rozwój na przestrzeni dziewięciu
koncertów w ciągu dwóch lat i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że dla mnie
jest to obecnie najlepszy koncertowy zespół w Polsce. Energia Litzy i charyzma
Hansa kupują wszystko. Po małym piekle
pod sceną nastał czas na lżejszą nutę od Naczyń Połączonych. Znów zrobiło się
tanecznie, a chłopcy dali z siebie ile mogli, choć frekwencja pod sceną nie
dopisała. Ja byłam! Skakałam i dobrze się bawiłam! A skoro już tańczyć i bujać
się, to tylko w rytm reggae. Stare, kochane Vavamuffin i ich „Malinowa Mamba”
sprawdzili się bez zarzutu. Mogłabym chodzić na ich koncerty codziennie!
Sprowokowała i podburzyła Maria Peszek. Ta indywidualistka z płytą „Jezus Maria
Peszek” udowodniła, że jest mocna i ma coś do powiedzenia na polskiej scenie
muzycznej. Tłoczno, duszno i żywo zrobiło się na powrót za sprawą panów z
Happysad, którzy podobnie jak Strachy Na Lachy mimo deszczowej pogody
przyciągnęli za sobą rzeszę wiernych fanów. Co tu dużo mówić, panowie dając od
lat cudownie energetyczne i pozytywne występy zapewnili sobie status stałego
gościa letnich festiwali. Zamknięcie dnia należało do weteranów polskiej sceny
muzycznej. Dżem wprowadził nas w lekko nostalgiczny nastrój, choć nie zabrakło fajerwerków
przy „Czerwonym jak cegła”.
2014. To
jak, powtórka?
Tegoroczna
wrocławska majówka zapowiada się równie gorąco. Na Wyspie Słodowej pojawią się:
Piersi,
Hunter, Mela Koteluk, Waglewski Fisz Emade, Jamal, Coma, Bethel, Strachy Na
Lachy, Indios Bravos, Farben Lehre, Dr Misio, Dawid Podsiadło. Zaś
na wrocławskim rynku gitarowy rekord bić będą:
Eric Burdon & The Animals (którzy zagrają „House Of The Rising Sun”),
Uriah Heep, Michael Angelo Batio („najszybszy gitarzysta wszech czasów”, twórca
gitarowej techniki shred), Steve Vai, Litza z Arką Noego i Wojciech Waglewski. Wstęp
bezpłatny. Mówiąc krótko - zagrać w takim towarzystwie to zaszczyć! Ale to nie
wszystko - organizatorzy przewidzieli wieczorem koncert zaproszonych gości na
Wyspie Słodowej (uczestnicy rekordku mają 70% zniżkę na bilety), więc będzie się działo. Poza tym jak co roku zorganizowany
zostanie konkurs na najciekawszą gitarę. Myślę też, że jeśli poszukujecie muzycznych atrakcji, to Wrocław i majówka są do tego najlepszą okazją. Sama wybieram się po raz drugi z przyjaciółką, którą udało mi się namówić już w zeszłym roku. W tym to ona mnie namawiała, choć tylko przez chwilkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz