2013/02/23

Fifty Shades

Po okresie czytania samych notatek i książek do zimowej sesji (co nawiasem mówiąc szczęśliwie zakończyło się sukcesem) pomyślałam, że dobrze byłoby sięgnąć po jakąś 'lżejszą' lekturę, żeby trochę odpocząć od akademickich treści.
Skończyło się tym, że podczas ferii przebrnęłam przez szeroko komentowaną trzyczęściową serię E.L.James, która zrobiła wokół siebie niemały szum na rynku literatury kobiecej. Troszkę zaintrygował i rozbawił mnie też sam opis na stronie empiku,
"Kobiety na jej punkcie szaleją, mężczyźni wiele zawdzięczają, biblioteki apelują, by wycofać ją z obiegu. A powieść sprzedaje się w tempie egzemplarza na minutę! Romantyczna, zabawna, głęboko poruszająca i całkowicie uzależniająca powieść pełna erotycznego napięcia!". 
Do tego książka stale utrzymuje się na podium prestiżowej listy The New York Timesa". Trzeba przyznać, nieźle sobie radzi.



Jak w ogóle na nią trafiłam? Słyszało się o niej od koleżanek, które wymieniały się swoimi opiniami na jej temat. Jedne zaczynały czytać, inne kończyły, a ja jakoś z braku czasu ale i jakiś większych chęci stwierdziłam, że może kiedyś sama po nią sięgnę i się przekonam co to za 'ewenement'. Jakiś czas później rozmawiałam z moją starszą siostrą i ona też mi mówi, że słyszała od koleżanek w pracy o "Greyu", i że jedna z nich ma jej pożyczyć swój egzemplarz do przeczytania. Tego samego dnia, będąc wcześniej w Empiku wychodząc wzięłam tom'kultury gdzie przedstawione były głównie bestsellery 2012, przeglądając go wieczorem patrzę, a tu w kategorii literatury zagranicznej najlepiej sprzedawała się książka "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Hmm... I zaczęłam się na poważnie zastanawiać o co tu właściwie z tą książką chodzi, że cieszy się takim powodzeniem (oczywiście mniej więcej znałam poruszaną w "Greyu" tematykę).

Spięłam się i w wolnym tygodniu ferii przeczytałam wszystkie trzy części. Gdyby oceniać książkę po pierwszych rozdziałach to wydawać by się mogło całkiem niewinnie, skromna studentka literatury Ana i bogaty, czarujący człowiek sukcesu Christian. Wydawać by się mogło, nic innego jak współczesna historia Kopciuszka. Ale zdecydowanie jest to książka dla dorosłych. Początkowo jak już się dojdzie do scen miłosnych, stających się z biegiem akcji coraz to pikantniejszymi, można ulec małemu szokowi, bo mamy przed oczami niezły erotyk. Pewnie jakąś część czytelniczek przyciągnęła właśnie na pikanteria, nie oceniam. W moim odczuciu, po kilku takich 'akcjach' czyta się wspomniane fragmenty z dużo większym dystansem, ponieważ dla mnie na pierwszy plan wysuwa się sama fabuła. A jest ona całkiem ciekawa. Podejrzewam, że autorka chcąc przebić się z książką musiała użyć cięższej broni, bo spójrzmy prawdzie w oczy, niewinne amerykańskie love story nie sprzedawałoby się aż tak dobrze, chyba, że wzięlibyśmy pod uwagę samo grono oddanych czytelniczek romansideł (a nie całą literacką branżę!).
Wracając do moich spostrzeżeń. Czytając książkę zauważyłam, że sam Christian, pomimo swoich bardziej perwersyjnych upodobań, ma cholernie złożoną osobowość  i masę tajemnic. Jednak w toku zdarzeń, bohater chcąc zatrzymać przy sobie Ane, musi się zastanowić nad swoim dotychczasowym stylem życia, a może nawet wprowadzić w nie drastyczne zmiany. Innymi słowy stajemy się obserwatorami nieźle skomplikowanego, trudnego związku dwojga różnych, młodych ludzi, których nieustannie do siebie ciągnie, choć by razem być, oboje muszą  całkowicie się zaangażować i walczyć- zarówno w jednym szeregu jak i przeciw sobie. Trzeba przyznać, że jest to lektura wciągająca i trzymająca w napięciu, i trudno będzie ją odstawić "na później" jak już się ją zacznie czytać.

Nie będę zdradzać jak się kończy, czy opowiadać co się po kolei działo, kto chce to sam po nią sięgnie, jeżeli już tego nie zrobił- bo ja sama wzięłam się za nią trochę czasu po wielkim boom'ie, a może skłoni kogoś do przeczytania, moje osobiste zdanie.
Chciałam jeszcze dodać, że według mnie książka przełamuje temat tabu jakim często nadal jest mówienie wprost (czy na papierze, jak w tym przypadku) o seksie. Nie przypominam sobie, żeby jakakolwiek książka budziła tyle różnych emocji, głównie dlatego, że podejmuje wprost ten temat i do tego całkiem odważnie. Ale jak już wspomniałam, uważam, że trylogia "Fifty Shades" pomiędzy wierszami ma wiele ciekawych wątków. Aczkolwiek niewątpliwie wytyczyła nową ścieżkę w literackim kręgu. Chyba, każdy słyszał, że nawet na naszym rodzimym gruncie mamy naśladowczynię brytyjskiej autorki, jest nią była modelka, która, zainspirowana czy nie, napisała swoją książkę "Wszystkie odcienie czerni". Jednak pewnego razu jadąc pociągiem na uczelnię i słuchając audycji Poranny WF w Esce Rock, kiedy to Kuba Wojewódzki zlecił Czesławowi Mozilowi przeczytanie właśnie fragmentów- jak to mówią "polskiego Greya", szczerze się uśmiałam (mam nadzieję, że nie wyglądałam w oczach innych podróżnych dziwnie śmiejąc się pod nosem) i już nie jestem na tyle odważna (po drugie, ciągle miałabym w pamięci czytającego Czesława!), żeby sięgnąć po ten tytuł.

Przypomniała mi się jeszcze jedna ciekawa informacja związana z "Fifty Shades...". Wytwórnia Universal Pictures już wykupiła prawa do ekranizacji bestsellera i przeprowadza castingi do obsady. Do głównych ról typowani są różni bardziej lub mniej znani aktorzy, w tym do roli Christiana Greya głównie Ian Somerhalder i Matt Bomer, do roli Anastasi Steele, Emilia Clarke czy Alexis Bledel. Ja widziałbym w tych rolach właśnie Iana i Emilię. Zobaczymy jak zadecydują twórcy, film ma podobno wejść do kin jeszcze w 2013. Swoją drogą ciekawe czy adaptacja powtórzy sukces książki.


Na ten moment to tyle. Ciągle mile widziane są komentarze, także zapraszam, chętnie przeczytam inne opinie.

Pozdrawiam i życzę udanego sobotniego wieczoru,
V.

1 komentarz:

  1. A dla mnie MATT BOMER i ALEXIS BLEDEL. Tyle w tym temacie. Nikt inny!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń